wieczerza
zjeść cię łapczywie szybko
wyjmując swój język?
czy strzępy
doprawić złotą przyprawą?
nie ma czasu
głód jest nie do zniesienia
staram się zerwać z dzikością
węch wymieniam na wstrzemięźliwość
asceci byliby dumni
wyjmuję nóż
-niepiłę choć miałam taką ochotę
bycie zwierzęciem jest naganne
odkrajam kawałeczek
jeszcze nic nie czujesz czyż nie
przyjacielu?
rozrywający ból dopadnie cię później
o słodka naiwności!
nie mogę się powstrzymać
odkrajam coraz większe kawałki
krew tłuszcz i limfa i jeszcze coś
wyjesz z bólu? sam tego chciałeś czyż nie
przyjacielu?
naderwałam tchawicę
przestań!
nie widzisz że już się tobą rumienię?
łapczywie gwoździami wysuszam twój
oddech
zemdlałeś chyba straciłeś zbyt duzo krwi
twoja lewa komora plącze się z nocą mego
włosia
prawa - obryzguje mój lewy policzek
nóż utyka gdzieś pomiędzy wątrobą a
szyją
pewnie dlatego skostniał
z podnieceniem odgryzam palce i uszy
wyborne jak zawsze
rozszarpuję nos i język
już tylko zimny korpus oczekuje w
milczeniu
próbuję stać się wężem
ale żebra nie te same
krew limfa tłuszcz śluz i ślina i chyba
jeszcze coś
procesy gnilne mają rażącą siłę
perswazji
wyręczają mnie
jestes obrzydiwy!
oddaję bakteriom zagarniętą część ciebie
pobrudziłeś mnie!
precz!
zatańcz z larwami bądź im namiętnym
kochankiem
niech cień dokończy sztukę
nigdy wiecej!
a moze?
głód jest nie do zniesienia
w końcu neurony są takie pożywne
etycy potwierdzają ich silnie uzależniające
działanie
lecz ich zęby także są chutliwe
człowiek renesansu musi mieć przecież dużo
energii!
serce w korze bliskiego zabójcy
to dopiero delicja!
Komentarze (2)
Społeczeństwo robi ucztę na nagim organizmie narodu.
Pozdrawiam.
serca w korze tylko nie pojmuję, za trudne, co do
reszty tak, niech sczeźnie