Nie mieć zmartwień...
Nie mieć zmartwień, nie czekać doczekując
się zawsze.
Wiedzieć, ze dziś, jutro, październik -
wszystko to jest nasze
Być taką, jaka jestem - nie udawać, się nie
męczyć,
nie pisać niemal co wieczór tych cholernych
wierszy,
Nie drzeć się, nie przeklinać, nie chudnąć,
nie gdybać,
Mniej palić, nie udawać i nie pić więcej
piwa
Ulecieć nad ziemię tak z osiem tylko
cali
Nie za wysoko, trochę tylko - tak, jak
żeśmy latali
Nie czekać dniem i nocą, wiedzieć, że
zadzwoni
Nie ściskać nawet we śnie cichej słuchawki
w dłoni
Nie mieć wyrzutów, nie słyszeć, być
całowaną w brzuch
Czuć ciepło jego dłoni a w sercu miłość
czuć
Otrzymywać wciąż dając i nie bać się o
jutro
Kochać i być kochaną, tak po prostu –
bez trudu
Mieć dzieci nawet z osiem, w tym trzy pary
bliźniąt
Tak z 50 lat szczęścia i serce bez
blizny
szczebiotać do niemowląt w im znanym
języku
czuć wciąż miłość na sobie –
zwyczajnie - bez dotyku
Wiedzieć, że jutro będzie i za tydzień,
trzy lata
Kochać zupełnie po ludzku, nie tak na
wariata
nie płakać nigdy więcej - no chyba ze
szczęścia
a najbardziej w dniu ślubu - tzn.
zamęścia
a najbardziej to chciałabym dostać zwykły
kwiatek
małą niezapominajkę – kiedyś –
w dzień wszystkich matek…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.