I nie opuszczę Cię....
Byłemu mężowi....
To było tak dawno....
A może wczoraj....
Ale właśnie tego dnia
tak zwyczajnie
zamknąłeś mój świat
Karmiłeś obietnicami
melodią czułości...
zapewniałeś naiwną
o swojej miłości
Naiwność, głupota...
Każda wiara tym sie stanie
gdy mamy wciąż nadzieję
na ciepło i kochanie...
Zamknięta między obrączką
a swoim systemem wartości
oddałam ci wszystko
....po granice godności
Zabrałeś palec....
Zabrałes obie ręce...
Odebrałeś nadzieję
podeptałeś serce...
Obrączka się zmieniła
w tombakowy pierścionek
A ty do końca wierzyłeś
że Bóg na własność daje żony...
Pan Bóg....
Daje mi nadzieję i siłę
Aby to co boli
nigdy nie wróciło
Lecz mimo wszystko
czasem kołysze się w piersi
werset:
"I nie opuszczę Cię aż do śmierci"
...w kolejną rocznicę...ślubu..."śmierci?".... narodzin
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.