Nie, to nie moje.
To nie jest mój świat, to coś.
Więc czemu nie uciekam, gdy czerń
człapie dudniąc i ziejąc jak smok
gwiazdami w niebo rozkraczone.
Nie podaję ręki, nie odpowiadam,
gdy ktoś pyta o zgubioną drogę.
Nie nucę starych melodii i wiem
ile jeszcze mam do zapomnienia.
Przeklinam życie i przeklinam siebię
i wszystko przeklinam, ot tak.
Może nie wypada mi wypaść poprawnie,
co nie zmienia faktu, że staram się żyć.
A wszysztko przez to, że
to ma być ładne i smutne, a i jeszcze
wzruszające, czasem śliskiei i tfu.
Kryształowy odblask głupawego słońca.
To nie mój świat, lecz ja go stworzyłem
i liczyłem, że mam prawo wiedzieć.
Zawsze chodzi o zasapane zaskoczenie
o pierwszorzędność niczego.
Zasrana nieokreśloność bytu małpy
w kolorowych szmatach i szklanych
wazonach z zupą.
Przepocone życie w ciągłym poszukiwaniu
drogi do obojetności.
w w uszach echa wciąż wojaczki czyjejś z brudem i krwią
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.