Niech
kiedyś wyjdę na zewnątrz
na zewnątrz siebie
stojąc i płacząc
swe łzy połączę z deszczem
niech ten deszcz
płacze razem ze mną
i niech ten deszcz
nienawiść ze mnie zmyje
niech oczyści mnie ze wspomnień
którymi wciąż żyję
przed siebie ciągle idąc
będę szła przez własne życie
póki nie spotkam się z wiatrem
który moje łzy otrze skrycie
niech ten wiatr rozwieje moje
wątpliwości
a zabierając mój strach
sprawi że już nie będę bała się miłości
i niech ten wiatr
pomoże mi odnaleźć siebie
niech z głębi mojego serca
wyrwie dawną mnie
a później pójdę dalej
i tak płacząc będę ciągle szła
aż może kiedyś spotkam słońce
które odda mi trochę swego ciepła
niech te słońce
płakać mi już nie pozwoli
niech osuszy moje łzy
i zabierze to co boli
i niech te słońce
ogrzeje moje uczucia lodem skute
niech tchnie w nie ciepła trochę
niech kajdany w końcu z nich zrzucę
a jeśli deszcz nie będzie ze mną płakał
i jeśli słońce w mym sercu nie zaświeci
jeśli wiatr nie uwolni mnie od strachu
to zwrócę się do śmierci
ona da mi wolność prawdziwą
za którą niczym nie zapłacę
nie będę żałowała
i nic nie stracę
Komentarze (2)
ja tez bym chciala zeby deszcz zmyl ze mnie
nienawisc..gdyby to bylo takie proste..gdyby wiatr
pozwalal nam odnalezc siebie..super!wierszyk mi sie
bardzo podoba
bardzo piękny wiersz... oby słonce przyszło w Twoim
życiu jak najszybciej.