niech zaskrzypią podłogi
jeszcze jeden orzech zabiorę jesieni
liść skulony i szary na chudej gałęzi
kasztan co przycupnął tuż obok alei
gdzie starość się łasi do stada gołębi
kołnierz sztywno postawię by wiatr nie
szeleścił
uporczywie i stale przy ławce koślawej
niech nie skarży się głupiec że samotny i
biedny
(nawet czas go traktuje niezwykle
łaskawie)
niech posłucha kominów
zimnych dachów kamienic
krawężników za miastem tam gdzie bledną
latarnie
skarg co sączą się z deszczem z parapetów
okiennych
gdzie płomień w spojrzeniu wypala się
gaśnie
jakby znikał na wieki
niech się wsłucha w milczenie skrzypiącej
podłogi
w rytm jesiennych wieczorów
w jednostajność poranka
ciszę co się plączę jak kot koło stołu
(może gałąź zapuka tam gdzie smutna
firanka)
potem znowu i znowu
Komentarze (6)
Pięknie, tylko tyle.
Bardzo ładny wiersz,robi
wrażenie,nietuzinkowy...Pozdrawiam serdecznie...
Ślicznie,klimat cudny.
Pozdrawiam:)
Przepięknie, nastrojowo, świetny klimat:)
Bardzo mi się podoba twój wiersz. Ma niepowtarzalny
klimat :-)
głupiec (literówka)
Cudowny klimat, dobrze, ba bardzo dobrze napisany
wiersz. Doskonale by było gdybyś dodała interpunkcję.
Miło było przeczytać.