Nieistniejące dni
Są jeszcze takie dni,
kiedy smutek powraca
łzy cisną się do oczu, spływają delikatnie
po policzku
znikając w gęstwinie włosów
ciągle istnieje taki dzień, gdzie
wspomnienia to nie tylko jawny sen
Jest tak dobrze, a jednak źle
choć spokój błogi trwa
Niezmącona niczym cisza ta, a jednak w
głębi duszy nadal źle
czegoś brak, choć nie wiem czego.
Rano śmiech, wieczorem płacz
Przy śniadaniu uśmiech,
przy kolacji jego brak
Wieczorem, gdy gwiazdy jasno świecą, gaszą
mnie
ugaszają pożar optymizmu,
nadziei, romantyzmu
To taki stan, kiedy wszystko się ma
a na prawdę w pustce się trwa.
Ta wielka łza tocząca się co dnia
po policzku, wypełniając każde
zagłębienie
nawilżając czułe westchnienie, znikając
nagle
tak jak się pojawiła, ciągle jest
choć jej nie widać.
Mówi wszystko to o czym usta mówić nie
chciały
wygłasza to czego wygłosić nie umiały
Teraz przemówić zapragnęły, na wieki swe
oblicze zamknęły
Tego jednego pamiętnego dnia narodzić dałeś
mi się
moją duszę odebrałeś w błogim śnie
Choć w sobie mam wiary wiele, nadziei
sporo, optymizmu troszkę
to ciągle mi brak, tego co pozwala na
szczęście każdego dnia
Smutek od środka wypełnia mnie,
bo jestem zbyt słaba,
aby wypędzić go tam,
gdzie pozostanie sam
Na wszystkie strony miata mną, kiedyś
pokonam go
Zagubiłam się..
miłość? - a co to w ogóle jest?
Kiedyś wydawało mi się, że to uczucie tak
prawdziwe, cudowne,
zaprowadzi mnie tam, gdzie nie ma tego
zła,
że jest szczera, wypełnia pustkę, jest
lekiem na chwile złe,
że daje upragniony uśmiech codzień.
Teraz nie wiem nic,
moje przekonanie zmieniło się
Przyjaźń - wielka rzecz, na której również
zawiodłam się
Świat, chciałabym w całości
zrozumieć go
poznać jak to jest, że jednym gwiazdy
świecą, a innym nie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.