(Nie)Nasycony
Przejadłem się do syta
Słowa brudnego
Spragnionych istot miliony
Nie brudu
A życia godnego
Jestem jak
Kurz ścierany
Który od wieków zależał
Kto atmosferę oczyści?
Kto zło świata wypleni?
Ten kto sprzeniewierzał?
Cieszę się
Że jestem
Cieszę się
Że odejdę stąd sobie
Trudno pomóc wszystkim
I Tobie
I Tobie
Jestem tułaczem
Przechodniem
Żyję w cyklu
Jak liść na drzewie
Poszumi na wietrze
I spada
Zamknięty
W sercu skały
W brudnych pieszczotach złego
Nie miałbyś ochoty powrócić?
Wykrzyczeć słowa brudnego?
Spalić się?
Za mało
Pyłkiem unieść
Nigdy nie upadać
Nie wracać
Do Świata przytyków
Wczoraj jeszcze niemi
Dziś w zagadaniu obłędzie
Co Nas czeka jutro?
A co po Nas będzie?
W ostrzu topora zabłysnąć
Ciąć jęzory niezgody
Czy doczekamy?
Przetrwamy?
Czy bać się mamy powody?
Słowem (nie)nasyceni
Łańcuch z rąk splecionych
Ziemię wokół oplata
Perspektywą zniesmaczony
Za cierpienia
Niepewność
To żadna zapłata
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.