Nienawidzę siebie
W dzień uśmiechnięta i nad wyraz
zadowolona
W nocy w swym łóżku przez wszystkich
opuszczona
Choć dla wszystkich na pozór mam już
wszystko
To w nocy w samotności pragnę aby był ktoś
przy mnie blisko
Od dawna przez siebie samą jestem
znienawidzona
Taka mała samotna przez bliskich opuszczona
Tak proszę swe wnętrze swoja biedną
dusze
Aby choć w nocy zmniejszyła moje katusze
Lecz jak to zrobić jak jestem wciąż sama
Wciąż cicha samotna w mej alkowie
zapłakana
I tylko w duszy proszę mego pana
„daj mi radości, miłości ma
kochana”
Choć jest przy mnie osoba najlepiej mi
znana
To nie potrafię się cieszyć bo nadal jestem
sama
Choć jego ręce moje czule opletają
To moje dłonie jego bliskości nie znają
A kiedy w nocy nadchodzi moment
rozstania
To tym bardziej jestem smutna brutalnie
okradana
Okradana z ostatek radości
Z iskry nadziei na szczęście
Bo czym jest szczęście bez ciebie
Bez ciebie nie mam nic więcej
Nie mam już sensu mego istnienia
Mego istnienia strasznego cierpienia
Cierpienia w miłości prawdziwej i
szczerej
Choć nieraz niezauważonej i nieraz
niemej
Nic nie zrobię na siłę nie będę nachalna
Bo choć moja postura jest dość marna
To będę w duchu walczyć o nasze
szczęście
Dopóki nie powiesz ze nie chcesz znać mnie
więcej
A jeśli te słowa od ciebie usłyszę
To już całkowicie cierpienie ogarnie moja
dusze
Ale krzyczeć nie będę nie będę płakała
Bo nie będzie miało to sensu abym się
zamęczała
Zrobiłam już wszystko co tylko mogłam
Lecz niestety okazało się ze nie byłam
ciebie godna
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.