Nieobecni...
Noc owa magię w sobie miała...
Gwiazdy jak diamenty,
mieniły się, błyszczały...
Księżyc zawstydzony,
spoglądał ukradkiem...
Płatki śniegu wirowały dookoła,
usypując nam drogę
niczym srebrnym pyłem...
Nagie drzewa otulone wiatrem,
kołysały się delikatnie...
Nikt nie istniał,
nikogo nie było widać,
tylko Ty i ja...
Trzymając się mocno za ręce,
szliśmy przed siebie...
A jednak istnieje szczęście,
jest blisko nas...
Trzeba zaufać, spróbować,
nie bać się w chwili zakochać...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.