Niepokoj
Niepokój
Gdy mnie niepokój trawi od świtu,
Tak niespokojny i butny zarazem,
To jak przedwiośnie kłopotów bez liku,
Pytanie tylko co znowu tym razem.
To tak na czarno i ciągle czarniejszo,
Me mysli kraza wokół jednego,
Jakby świat się zamknął ponownie,
W odchłani temtu tego samego.
Ja prztłumiona, chmurna, przybita,
Krążę wokoło jak potępieniec,
Dręcząc i brzecąc jak stara kobieta,
Bez sensu celu niczym szaleniec.
Ja sama nie wiem co bym zobila,
Gdybym tak jeszcze trochę pozyla,
Gdybym tak smętnie ciągle od rana,
Czuła się ciągle wciąż pokopana.
Zdarzenia maja swoj jeden walor,
Ze tak od nowa się wydarzają,
A ze tym razem cos w nieskonczonosci,
Mocno dotknęło me zgięte kości,
Nic to nowego, przeciez bywalo,
Ze kopa dostałam wprost od nicosci,
To przeciez juz sie kiedys zdarzalo,
A zycie płynie i wciaz mi malo,
Więc czerpac garsciami ze swej
przeszłości,
szukam tej części, która pozwoli,
Dotrzeć do punktu gdzie już po
problemach,
Zycie na nowo swój cykl przemienia.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.