niepokojący smak absyntu
upadki pod bramą niebios
cicha mowa chmur
przypomina że tamto nie istniało
jak dotyk kobiecych ust
rozwijają się we mnie
skrzydła
zmieniam twoje ciało
jak w Kanie krew
od lewej strony łóżka
do prawej komory serca
jak uśpiony w tobie
wciąż na kolanach
zaspokajam pragnienie
bycia płatkiem śniegu
na twojej dłoni
czasem zdejmujesz mi
kir z oczu
wiedząc że oddycham
twoim powietrzem
patrzysz w oczy
chwilą tamtej nocy
gdy...
w moich snach
pełzniesz jak wąż
płożysz się pode mną
już się nie bronię
dopisuję kolejny rozdział
gdzieś pomiędzy szaleństwem
a pożądaniem bycia w tobie
zamykam jednym kluczem
wszystkie komnaty
w których ukryłem perłowe
i niepokojący smak absyntu
teraz płonę
jak krzew gorejący
uzależniony
od twoich zachodów słońca
w tańcu zmysłów
wspólnym oddechu
rytmie serc na dwa
uczę się wciąż od nowa
jak cię dotykać
Komentarze (9)
Zaciekawił mnie ten wiersz i treścią i płynnością
wersów. Pozdrawiam :)))
wow, piękne oddanie i ładnie podane;)
płatki śniegu na dłoni - od pewnego czasu chodzi mi po
głowie wierszyk z tym obrazem:) pozdrawiam
Ciekawie ujęta miłość. Podoba mi się wiersz. Miło było
przeczytać:) Pozdrawiam:)
witam po długiej przerwie,wiersz taki zakochany,ukłony
Długo Cię nie było, ale dobrze, że jesteś zakochanym
wierszem.
Trudno mi teraz mówić o takiej miłości, czasy bardzo
inne od tych, które za mną. Lubię posłuchać, jak mówią
młodzi.
Mimo, że to wspomnieniowa lektura :)
Dobry dodatek do dzisiejszej kawy :) Jestem w połowie
:)
Pozdrowienia :)
Dzięki Kochani
Bardzo ładny melancholijny wiersz. Pozdrawiam.
świetny wiersz Pozdrawiam:))
Podoba mi sie:-)