Niespokojna
wpadłam w beznadziejność
jak pórko do pieżyny
otuliło mnie złowieszczo
czeka na mą słabość
tak zepełnie nie na miejscu
chwila dłuży się i skraca
jakby słońce nagle zgasło
cień nadzeji że powraca
taka cicha beznadziejność
ty przytłaczasz, on rozstraja
ona skraca mą cierpliwość
a ja sama tak jak banał
nie rutyna i nie smutek
nie nostalgia i nie dół
coś takiego z czym nie łączę
coś takiego, tak jak ból
cudotwórcze te zmęczenie
tylko życia trochę żal
powracają te wspomnienia
których w życiu nie chcesz tak...
Wszystkim, którzy tracą kontakt z samym sobą... p.s. czas odpocząć... ;-)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.