Niewydolny przyrząd dolny
Pewien Pan, ze swoim panem
miał kłopoty wszystkim znane,
więc Pan brał medykamenty,
aż tamtemu poszło w pięty
i skończyły się amory.
Pan z swym panem od tej pory
był na bakier, w łzach ząb szczerzył,
że gdy czas jest, tamten leży,
mówiąc prawdę mu to dynda,
że tamtemu zjeżdża winda,
kiedy Pani czyni skoki
i podpiera cudze boki.
Siedział smutny, prawie płakał,
chodził w kółko, w górę skakał,
gryzł paznokcie i narzekał,
że pan jego to kaleka,
po czym rozsiadł się wygodnie,
rozpinając nieco spodnie.
Gdy usłyszał pan te słowa,
zaraz nieco drgnęła głowa,
złapał w garści własny worek,
że aż Panu pękł rozporek,
po czym plecy wyprostował.
Pan ponurość w kieszeń schował
i już obaj żyli zgodnie;
co wadziło, ciasne spodnie
oraz doping wielkiej miary,
nie potrzebne lekoczary,
zaś uczucie oraz dbanie,
wtedy pan na baczność stanie.
Komentarze (20)
O zdrowie należy dbać zawsze a nie tylko wtedy, gdy
jest w opłakanym stanie :) Pozdrawiam serdecznie +++
Jeszcze raz witaj Andrzeju:) W temacie wiersza, rodzi
sie kolejny wniosek. Potrzeba miec zdrowego podejscie
nie tylko do duszy ale i ciala. Czulosc i uczucia sa
rownie wazne. Wiersz, usmiechnal. Przepraszam za brak
polskich znakow. Moc serdecznosci.
Czasem starczy zmiana Pań
Już do akcji gotów drań.
Donno dla osłody 'ciepłe lody', mam nadzieję, że się
wam spodoba
a "morzysko", kiedyś wróci
dziękuję i pozdrawiam:))
Halinko, niestety on tak ma, mogą sobie podać rękę ze
stażem i jeszcze paroma innymi, prosiłem go grzecznie,
aby się odkleił, ale jak widać toksyna zbyt mocno u
niego buzuje...68 czytających po godz, to fajny wynik,
a zniszczone dzieło należy faktycznie usunąć, by
bardziej go ktoś nie zapaskudził, on jest jak ci w
kominiarkach "w imię litości!, pluję ci w twarz
autorze"
dzięki wolę poczekać, jak przyschnie to odpadnie
dzięki za czytanie:))