Obłąkanie
Więc jak wędrowiec, Ja opuszczam mój kraj, lecz pragnę wierzyć, że niegdy nie będę szedł sam...
Z biegiem czasu, z nurtem rzeki
Wbrew kuszącej woli grzechu
Jest tak trudno, tak nieznośnie
Wstrzymać kroku, zmienić drogę...
W stronę barwnych kwiatów cnoty
Do ogrodów w blask skąpanych
Do pokoju czystych pragnień
Do azylu świętej prawdy.
Nie mam prawa, nie mam siły
Nie znajduję nawet sensu
By z zapasem silnej woli
Tam wprowdzić trzeźwość racji
Mnie wystarczyć musi wizja
Ta widoczna w świetle wspomnień
Na ekranie włazwych oczu
Co gdy żyję zaraz znika...
Jasne słońce wzrokiem chwytam
W sieć zachwytów, w garść zazdrości
Gdzie utonę bezpowrotnie
By nadmiaru postanowień, stać się
więźniem
Miejscem przekleństw...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.