Obok mnie
Niezawistne toczą się chmury po niebie,
spadają gwiazdy z nieboskłonów.
Spływają krople po rynnie,
wzniecają się gęste pyły kurzu.
Słyszę wrzaski kwiatów i widzę opadające
liście drzew.
Wszystko przebarwione, takie sztuczne.
Płytkie wody upłyneły już dawno po
świcie.
Nadal pozostały rozrzutne istoty wśród nor
czarnych.
Dookoła tysiąc słów na próżno wyplutych z
ust plugawych winowajców.
Częsty gniew pozłacanych perłową wolą
obojętności,
kusi nas byśmy zdezorientowani mową
ciała,
popadli w histerie...
Zaczyna działać wyobraźnia szarych komórek
w postaci labiryntu,
który prowadzi do nikąd.
Szukają poklasku i wyznania swych braci,
Ci wszyscy którzy biją własne piersi z winy
swoich podopiecznych.
Nawet jeśli pozwolą na to starożytne
behemoty,
nie natrafimy na ślady przeszłości i
amnestii.
Nucisz mi słodko pokrzywione obrazy,
jakże piękne pejzaże...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.