Oczodoły
Są jakieś takie, jak nie moje,
nieswoje, poranione porannością -
wstawaniem niekoniecznie potrzebnym,
śniadaniem zjedzonym bez czułości -
z chlebem, tym raczej półpszennym.
I także, dziś już nie dla ciebie -
nienasycone barwą smutków.
Wesołe też, tym bardziej, nie są -
śmiech to nie przymus i nie przesąd,
więc umierają pomalutku
moje oczy.
Komentarze (11)
Czy -wczoraj- przyniosło trochę innego?
Pozdrawiam cichutko.
Rozumiem, że Peel stracił towarzyszkę życia i mieszka
sam. Życie utraciło dla niego barwy.
Przeczytałem z zainteresowaniem.
Pozdrawiam serdecznie.
Zaskakujący wiersz, dłuższą chwilę zastanawiałam się,
jakich użyć słów do opisania swojego wrażenia po
lekturze. Dla mnie jest jak ekran do przekazania
szerszych i głębszych zjawisk, prawd. Bardzo podoba mi
się wers:
"śmiech to nie przymus i nie przesąd" - oczywiście w
odniesieniu do "nienasycone barwą smutków".
(myślę: "zapadające się", a wraz z nimi fragment
życiowej historii). Nastraja melancholijnie. Poezja
pomaga znosić ciężary, skoro pozwala uwolnić uczucia,
jakie by one nie były.
Pozdrawiam.
już sam tytuł - i potem tekst - nie pozostawiają
miejsca na obojętność...
bardzo na tak.
Przejmująco.
Przejmujące prawdziwością spostrzeżeń strofy.
Oby nikomu, nigdy...
tylko, że znawcy twierdzą, że jej pierwsze istnienie
właśnie w oczach.
Z pozdrowieniami. Na zalanie smutków przyniosłam kawę.
Wszystkim za czytanie dziękuję
Re:Krzemanka
Dzięki za ten odstęp.
czyta poezja
pozdrawiam :)
Smutek i rezygnacja popłynęły z tych (ponuro
brzmiących) oczodołów.
Jakoś nie dociera do mnie celowość rozdzielenia słowa
w ostatnim wersie, ale może pomalutku dotrze.
Miłej soboty:)
"więc umierają po malutku"...