Od niechcenia ale przywiązania
Dotykasz swoimi od dawna już
martwymi ustami mojego ciała
od niechcenia ale przywiązania
trzymając swoją
istniejącą jeszcze niewiadomo gdzie
miłość na smyczy
oplecioną ciasnym kagańcem
Nie słyszysz jak ona krzyczy
jak jęczy
pozostawiona w kącie
na najodleglejszej zakurzonej półce
Ja ją wołam do siebie
czasem już jakby od niechcenia
ale przywiązania
a Ty tak zimny po raz kolejny
okłamując moje zmysły
dotykasz swoimi
od dawna już martwymi ustami
mojego rozgrzanego
do czerwoności ciała
Wiem-
kiedyś spłonę nieswiadomie
porzucona skarana
za wszystkie grzechy
popełnione przy Tobie...
...ale warto było Cię kochać
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.