Odbicie Własne
O, anioły szarookie i zwiewne
Co siadacie u mego wezgłowia
Czemu zamiast milcząc posępnie
Nie niesiecie nawet nocą pokoju?
Czemu mnie zwodzicie podstępnie
Zamiast osłaniać od nieszczęść?
Wiem – ja nie proszę o pomoc
To nie znaczy że nie jest mi ciężko...
Spoglądacie z kątów sypialni
Oczy Wasze lśnią blaskiem martwym
Czemu kiedy krzyczę przez sen
Głuche jesteście jak skały?
Gdzie stąpacie – powietrze
gęstnieje
Dotyk Wasz rani jak noże
Dajcie znowu twarz jutrzni ujrzeć
O, anioły szaroskrzydłe, piekielne
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.