...odchodząc...
....widziałam blask słońca....
...znów to samo...
..ta sama przeszywajaca
samotnośc.....smutek.....
mówią że przyjaciele zawsze sa z
tobą...samotność... smutek.... strach...są
moimi przyjaciółmi...
zawsze są tam gdzie moja dusza.....nie
nawidzę moich przyjaciół....
one ranią duszę.....to boli..
cierpienie płynie z łzami.....
płynie wyrzynając w skórze rany....które
nigdy sie nie zagoją...
zimno...chłód wieje z przestrzeni...
zamknę powieki
widzę ciemność...nie mam tam nic...
jest pusto cicho...tak spokojnie....
otworzę
razi..razi przyjaciółmi...siedzę
w...bezruchu...
moja dusza jest ciężka jak ołów...
słysze każdy ruch mięśni...każdy zgrzyt
kości...
zamknę oczy i juz nie chce nic
więcej....tylko przyjdź...
przyjdź i usiądź obok mnie...przykryj
kocem...i zrób najpiekniejszy grób..zasadź
frezje...
są piękne...niech każdy widząc go mówi..
jaka musiała być szczęśliwa...
...tak młodo odeszła.........
....zgasł..tak nagle....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.