...strącona Twym łokciem lecę...
...strącona Twym łokciem....
....czy to ja??
patrzę w lustro..tak..ta sama twarz co
wczoraj..
..chyba moja...
tak jak wczoraj...zapłakana...
nic nie warta...
tak to moja twarz...
poznam ją zawsze...
zawsze dostrzeże te oczy...
ten ból tryskający z serca...
pustego serca..
...nikt nie chciał w nim zamieszkać...
nikt nie wytrzymał.....
wszyscy uciekli...
jest puste...
i te dłonie....
dłonie bez lini życia...
dłonie trzęsące sie z nerwów bólu i
płaczu...
...tego sie nie da nie dostrzec...
lecę....
lecę w dół strącona Twym łokciem...
kochałam ten łokieć...bo był Twój...
noc...
lecę...
powiew porannego powietrza muska mnie
ramionami....
lecę....
łapię powietrze w dłonie...ucieka mi....
jak TY...też mi uciekłeś....
wracam...
Ciebie nie ma...
jest lustro...w nim ja...
znów zapłakana jak wczoraj....
...lecę...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.