odeszła
Weszłam, zauważyłam ciało w pokoju boże! jak mogłeś!jak mogłeś ją zabrać?! Czasem w nocy mi się przyśni jej uśmiech, jej oczy, jej poczucie humoru, które nadawało dniu koloru. Byłam pierwsza.Widziałam.Płakałam. Jak mogłeś?!Nie nawidzę Cię! Siódma osoba.Niewinna.Zabrałeś ją.
Cały czas w tym domu siedzieć muszę!
Bez świerzego powietrza zaraz się
uduszę...
Musiałam pozamykać wysztkie okna i
drzwi,
byś nie dostał się do mnie nie tylko Ty.
Zasłony w kolorze czerwieni,
firanka unosząca się na wietrze dodaje
przebłysków bieli...
Klucza nie ma,
klucz wyrzuciłam,
a dłonią obwiązaną chustą lustra
zbiłam...
Małe lustro zostało w pokoju,
ma kształt jakby serca pokroju...
Siadam w łazience,
do zlewu kładę ręce,
by nie zachlapać krwią podłogi
wypływającej potoczkiem z moich dłoni...
Już przystępuje do ciosu zadania,
gdy nagle telefon w domu wydzwania.
Podchodzę, wyrywam słuchawkę,
biorę z apteczki uspokajających mocną
dawkę...
Szukam przez chwilę widocznej
przestrzeni,
aby jak starzy wrócą moje ciało
widzieli.
Ty winien nie jesteś niczemu,
wina leży we mnie,
bo zaufałam sercu mojemu...
Za to co robiłaś, za to kim byłaś, na zawsze w pamięci zostaniesz mojej... Ból przeszywał Twoje ciało, nie mogłaś wytrzymać. Rozumiem... odeszłaś za młodu... Wszyscy Cię pamiętać będą,chociaż tak krótko minęło od Twojego odejścia. To za każdym gdy się spotykamy, jakby to było z Tobą, wciąż wspominamy.... >>>>>My lovely the best friends K.Z
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.