Ogień wypali, scali
A czemuż a czemuś smok zieje ,
wczoraj ,dzisiaj ,ogniem , jutra
powoju.
Kraków ,bruk gazet ,czytamy to na oścież
.
Mocium panie , to teraz jak żagiel
kotwica,
Składnia białej kartce , czcionkami
niebieskich kwiatów ,niezapominajki urody
zapachów.
One to życie gronostaj kołnierzy.
biały listek ,powodzenia ,szkaplerz
dziejów.
Niebieskie są róże, bławatki
kuśnierzy,
futra jutra owoc ,brzoskwinie owocu.
Przyjdzie ten Koń trojlański zboże żyto
miele
w nim rycerze podobni owsa ryżu miotła.
Nurt wiedzy ogień wypali spalony
w popiół i diament, wywieszka skroni.
Na niej widmo skarbonki, serce placu
Wiosny ,
co sięga twoim wzrokiem, scalenia pióra
krosna.
Podreptać by potrzeba wyczyścić buty z
błota
szukać kija żmijki oka, ludów sosna.
Ona lekarstwem , szuka ogona foki
pluska w wodzie ,miłość szuka prezbiterium
okna..
Komentarze (4)
Tyle tutaj treści, refleksji i znaczeń, pozdrawiam
ciepło.
Chyba przedmówca rację ma,
zniechęciłaś tych co mieli w planie kierunek Kraków.
Cóż - takie jest życie.
To jest jak rozsypane puzzle, trudno się połapać o co
tak właściwie chodzi, niezła łamigłówka :)) pozdrawiam
cieplutko :)
Lubię taki chaos, wybuch pędzących myśli.
To trochę, taka "solówka na perkusji"
I trochę strach - do Krakowa jechać..