(ol)śnienie
maleńkie pachole rozpacze
szlochające w swych kojcach po zmroku
gałganem szmatki otulone szczelnie
w miejsce ramion matki.
śnię was nieustannie!
maleńkie szpetne trupki od wewnątrz
pozbawione adoracji wszelkiej
dźwięczycie jak cymbał
miedzią złoto-czerwoną brzmicie
kołysząc się w tańcu sierocym
nim ledwie rozpoczęte w was życie.
kakofonia miłości i nienawiści
uwięziona w świata ścianach
obojętnym jak zwykle obejmuje was gestem
i ta kontrolna lampka co natrętną diodą
w oczy ludzkości stale się wgapia...
czas klepsydry kolejne odmierza
piasku ubywa... coraz mniej i mniej
tylko cyferblaty zegarów
jakieś takie beznamiętne i niewzruszone
aż chciałoby się wrzasnąć do nich
czy nie widzicie jak strapiony wiek
w ruinę się obraca
a Król Świata za rogiem już stoi?!
Komentarze (4)
chciałbym mieć tak bogaty zasób słów-niestety książki
poszły w kąt już dawno:(
napiszę, że zaciekawił:)i że kobieta tak...no no
brakuje mi znaków interpunkcyjnych,trudno bez nich mi
się czyta ale ciekawa wizja
Ciekawe jest te (ol)śnienie!