Opowiadanie o obozach...
Jak to czytam to aż mi się płakać chce...
Tatuś zawsze bardzo późno wracał z pracy.
Był porucznikiem Wojska Polskiego i uczył
naszych żołnierzy jak się bić żeby wygonić
Niemców z Polski. Był taki mądry i silny, a
jaki odważny! Moja mamusia pracowała w
kontrwywiadzie. Nie wiedziałam dokładnie co
to znaczy ale brzmiało dość poważnie. Ona
też na pewno miała odpowiedzialną pracę.Był
sierpień, 1939 r.Było mi smutno bo kończyły
się wakacje i znowu musiałam iść do szkoły.
We wrześniu miałam pójść do 2 klasy
podstawówki. Byłam już dużą
dziewczynką!Pewnego wieczora tatuś
powiedział:-Córeczko pamiętaj że bardzo cię
z mamą kochamy i jeśli trzeba będzie, to
oddamy za ciebie życie.Nie wiem dlaczego mi
to mówił. Widocznie miał swoje
powody...Tego samego dnia zadzwonił dzwonek
do drzwi.-Ja otworzę mamusiu!- krzyknęłam.
Pan do kogo? – zapytałam, speszona na
widok uzbrojonego mężczyzny.On nie czekał
na odpowiedź. Za nim weszło jeszcze dwóch
innych. Aresztowali mnie, mojego tatusia i
mamusię.Zaczęłam płakać, nie wiedziałam co
się dzieje!-Mamusiu nie jesteś na mnie zła
za to, że wpuściłam tego pana do domu? -
zapytałam.-Nie kochanie, oni i tak by
weszli. – odpowiedziała.Byłą bardzo
zdenerwowana, próbowała to jakoś ukryć ale
ja miałam już 7 lat! Byłam już dużą
dziewczynką i wiedziałam że dzieje się coś
niedobrego!Wyszliśmy na ulicę gdzie czekało
na nas jakieś duże auto podobne do tego,
które ma wujek Michał. Pomyślałam że siedzi
w środku i zaraz się wszystko wyjaśni. Ale
to nie był samochód wujka...
Pojechaliśmy na jakąś stację kolejową a
stamtąd zabrali nas do jakiegoś dziwnego
miasteczka z drewnianymi domkami,
otoczonego kolczastym drutem. Nigdy
wcześniej czegoś takiego nie
widziałam.-Tatusiu gdzie my jesteśmy? -Nie
wiem córeczko, ale nie bój się jestem przy
tobie. Gdy wysiedliśmy z pociągu stanęliśmy
w bardzo długiej kolejce. Koło nas stała
niska kobieta z małym chłopczykiem. Nagle
podszedł do niej jakiś żołnierz z
karabinem, mówił coś po niemiecku i pokazał
tabliczkę z polskim napisem
„Krematorium nr2”.(Byłam już
dużą dziewczynką! Potrafiłam
czytać!)Żołnierz zabrał chłopczyka ej pani,
a ona zaczęła krzyczeć, rzuciła się na
ziemię i uderzała w nią pięściami.
-Mamusiu co to jest krematorium i dlaczego
ta pani tak krzyczy?-Cicho córeczko, proszę
cię... bądź cichutko.Wtedy ten sam żołnierz
podszedł do nas i wyciągnął tą samą
tabliczkę. Mój tatuś natychmiast mnie
zasłonił i łamanym niemieckim
powiedział:-Weźcie mnie, ją zostawcie w
spokoju!Pocałował mnie w czoło:-Wszystko
będzie dobrze, nie martw się, pamiętaj
kocham cię bardzo mocno.Po tych słowach
poszedł w tą samą stronę co ten mały
chłopczyk(chyba Antoś)przed chwilą.-Mamo co
tatuś robi?-Idzie pracować. –
usłyszałam.-Mamuś ty płaczesz! Nie bój się,
tatuś mówił że wszystko będzie dobrze
słyszałaś? On nigdy nie kłamie!
-Słyszałam słoneczko, będzie dobrze... na
pewno.Niemcy kazali nam wejść do jakiegoś
pomieszczenia i się rozebrać. Najpierw
mieliśmy się umyć a później iść do
dezynfekcji.W ciągu kilkunastu minut, w
jednym pomieszczeniu znalazło się dużo
mamuś i ich dzieci.Na suficie były
prysznice. Czekaliśmy na wodę ale ona nie
popłynęła...Widziałam jak jakiś wąsaty pan
wrzucał puszkę z dziwnymi, niebieskimi
pastylkami w środku. Po kilku minutach
zaczęłam się dusić.-Mamusiu, piecze mnie w
gardełku! Tak bardzo piecze! –
mówiłam płacząc.-Zaraz przestanie
słoneczko, zaraz przestanie...Faktycznie
przestało...I nastała taka dziwna cisza...
To napisała moja koleżanka i postanowiłam tutaj to dać ... smutne ale prawdziwe :(
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.