Osaczona
W stylu retro miała okulary i dlatego wołali na nią Katalina.
To dla Ciebie wymiotuję do wewnątrz.
Żółć, krew i czarny, gorzki płyn
Zastępujący moje obrzydzenie.
Mam w brzuchu ołowianego żołnierzyka
i stos szarych niedopałków.
No i jeszcze pukiel srebrnych włosów.
Kochanie,
Kiedy tak składasz swoje ręce do
modlitwy
przypominasz mechanika.
Tego, który nie potrafi używać słów.
I wiesz nawet mi smutno,
Gdy tak szorujesz dłonie do krwi.
Bezsens natręctw.
Trzy dziewiątki na dwóch sercach
I sztuczne kwiaty na prawdziwych
grobach.
A ja?
Cóż, zapadam się w sobie.
Podkrążona i znienawidzona.
Niech ktoś zadzwoni po karetkę.
Bo zabiło mnie audiotele i nagrody
pocieszenia.
A Jezus namalował mnie w wolnych
chwilach.
Pomiędzy ukrzyżowaniami.
teraz wiem, że ciała w plastelinie giną dzisiaj przez niedawnego Mesjasza.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.