Kaskada
Mieliśmy wszystko,
I kłamaliśmy.
Niejedna butelka obnażyła swoje dno...
Wiele pompek straszy w nocy...
...Tyle centymetrów spalonej skóry-
W odwecie za popielniczki.
Nieraz całowałam podłogę,
I gryzłam zielone gruszki.
A moje ciało śmierdziało dymem,
Tobą i najgorszym przekleństwem.
Wciąż krzyczy z kąta prezent-
Twój dla Mnie
Pieprzona tarka do złamanych serc.
Odrzuciłam wszystko
By nihilizmem wyprzeć pomyłki.
Pępek Archanioła,
Kolejne nadużycie
I plastikowy splot
Słów.
Porozmawiałam z przyjacielem.
Najszczerszym,
Bo nieprawdziwym.
Tym małym karaluchem
Z naszej łazienki.
Pęknięta błona-
Nadszarpnięta reputacja...
I już nie zgrzytasz przez sen.
A ja wiszę, nie wierząc.
I wtedy szkaradny bożek obłędu rzekł...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.