Osąd przezywany niszczącym
On na jaskrawo wie co robi i w co zmieni ten rwący własną wielobarwność świat.
Niemoc utkana z pieśni kryształu
ona mocą staje się
tam gdzie brak owocowego czaru
tam też rośnie szarość opętana
tylko jako seria wad
udająca miłą mgłę
tę którą łyka brama
sypiąca moimi potknięciami
tak jak zlepki niemiłych lat
polewające uszczypnięciami
Chyba częściej niż los ciernisty
dbający o pewną liczbę chwil
tak jak opętany młot
sadzący mściwe iskry
z palcami szpil
tam gdzie nie sięgnie ludzki wzrok
Zmęczony raz i na gęsto
tyle wiem
dlatego bawię się sztyletowatą klęską
tak jak o nic nie dbający
obrany z powściągliwości miodowej
z tej której mój czas chce
wyraźniej niż ogon galaretowatej klątwy
wysmarowany przesłaniem rozgryzającym
tym które wbija się w mą głowę
tak jak osąd przezywany niszczącym
Komentarze (3)
Kenaj ,bardzo refleksyjnie.Pozdrawiam
Witaj kenaj. Odnoszę wrażenie, że to jeden Twój
najlepszy wiersz. Nie czytałam wszystkich, ale ten mi
się podoba. Wrócę jeszcze do niego. Pozdrawiam
Bardzo ciekawy wiersz. Piękna metaforyka. Pozdrawiam.