Ostatnie kłamstwo twoje
Nadzieje
skundlone posługiwaczki głupoty
bzdurne iluzje
kotary na oczy
mówisz wężowe słowa
boli
rozrywana na strzępy dusza
pazurem obłudy
otwarty i bezbronny stanąłem przed tobą
naiwny
do granic zrozumienia
szyderstwo płomieni w oczach
lodowatych
jak ty
ty i twoje
tylko ty
bezmiar skończonych głupców
posadzką twojego salonu
krzyczące dywany
zazdrości pełne kredensy
twój dom mojego cierpenia
gdzie paradujesz w szlafroku
z niedotrzymanych obietnic
parszywe kłamstewka
na smyczy trzymasz
do czasu
bo przelewa się czara niesmaku
do ciebie
i marznę
nie ogrzewa mnie już płomień płonny
jeden jeszcze krok ku otwartym drzwiom
i będę wolny
Można ufać, lecz wszystko do czasu...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.