Otchłań bezwolności
są takie dłonie...
Strach, strach tak wszechwładny
Na tą jedną chwilę oczy zamyka.
Tonę... Wnętrze dłoni spragnionych
Wciąga niczym wir okrutny
W otchłań bezwolności.
Powietrza, światła... byle oddech
złapać...
Wypływam... Wypływam w ran błekicie,
Z których krew słodsza niźli miodu
bursztyny.
Niepomna lęku... wracam do świadomości.
...w których blednie strach.
autor
parole
Dodano: 2006-05-01 20:26:02
Ten wiersz przeczytano 636 razy
Oddanych głosów: 13
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.