Padła Kurtyna
the Cutain was torn down
To strach skłania mnie do głębokich
przemyśleń
Ilość atomowych łodzi podwodnych Wiśle
Jest równa ilości myśli w mojej głowie
Wtedy gdy zażyje biały środek
Proszę, oto zbliża się bez komisa lato
Znalazłem złoty środek, i niczym Platon
Wykreuję sobie utopię, gdzie moje myśli
ocalone
Będą tak słodkie jak fruktoza w każdym
winogronie
Jeszcze niedawno myślałem, że oszaleję
Teraz już wiem, że ocaleję
Mój statek wpadł na mieliznę
Mogło być gorzej
Pośród błyskawic sztormu oraz kul gradu
Mógł zbłądzić i spaść w dół wodospadu
Mogłem i ja pójść na łatwiznę
Lecz się nie poddałem
Nie wybrałem drogi na skróty
Staranie swe całe
Oddaję Bogu w ramach pokuty
Trwało to długo
Upadłem lecz wstałem
Wtedy gdy przyczynę porażki zrozumiałem
Kłopot tkwił we mnie
Nie w szkole; systemie czy otoczeniu
Ukryłem go w cieniu
Okryłem pokrywą z cementu
I było fajnie do pewnego momentu
Nie mogłem go rozwiązać, on we mnie
ukryty
Siedział zbyt głęboko jak cierń w serce
wbity
Trzeba siły rozpędzonego tramwaju
By rozbić ścianę, którą się otaczają
Ludzie którzy zbyt łatwo się poddają
Jak ja
I nadszedł cios
droga...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.