Pajęczyna
W mroku piasku, jak na teatralnej
scenie,
Leży bezwładna, splątana jak marionetka.
Krucha, bezsilna, jak dziecko na scenie,
Które po raz pierwszy gra swoją rolę z
trepanacją.
Uczę ją samodzielności, choć już jest
dorosła,
Jakbym reżyserował jej kroki na scenie
życia.
Mógłby mnie opuścić, odejść bez słowa,
Ale pozostał, nadal kochając
bezgranicznie.
Czy to nie jest prawdziwe oblicze
miłości?
Nawet w mroku dramatu, gdy kurtyna
opada,
On pozostaje, dając siłę do kontynuowania
gry.
Wciąż oddycha, bije jej serce, słychać
łomot,
Jakby z głębi duszy wołała o życie.
Proszę, posłuchaj tej tęsknoty za blaskiem
świateł,
Za owacją tłumu, za brawami na
zakończenie.
Spoglądam w niebo i opowiadam ci,
Ile piękna ujrzałam w swojej podróży,
Ile ról odegrałam, ile scen przeżyłam.
Tyle kamieni rzucono w pająka:
Że jest okrutny, bezlitosny, pragnie
krwi.
A ja pytam, dlaczego nie przyszli,
By być świadkami jego codziennej troski?
Jak pielęgnował, karmił i czule tulił,
Mówiąc: "Jestem przy tobie", dając siłę do
walki.
To prawdziwa miłość, bez słów, bez
teatralnych gestów,
To miłość, która trwa, gdy wszystkie
światła zgasną.
Autor wiersza Damian Moszek.
Komentarze (2)
Trudny rodzaj miłości, niedoceniany i często
niezauważany przez otoczenie.
+ Kłaniam się.
Prawdziwie kochając nie lękamy się kłopotów i troski o
partnera. Ślę moc serdeczności i pogody ducha:)