Pan tera
Myślałam kiedyś o tygrysie.
Marzył mi się
kochanek drapieżny.
Szukałam wśród mężczyzn
wszelkiego rodzaju.
Były koguty kolorowe
na dróg rozstaju.
Zielone
krokodyle,
co chciały capnąć
na chwilę.
Stado
baranów,
i każdego stanu
rogacizna.
Muszę się przyznać
do znajomości
z misiem,
przeliczył mi kości
dziwiąc się,
że tylko jego to bawi.
Był wąż,
co chciał zbawić,
kusił wciąż,
że lepiej będzie.
Były w sobie zakochane
łabędzie.
Skowronek
nad ranem
i słowik wieczorem.
Psy łańcuchowe
pragnące budy.
Chudy
wilk stepowy.
Lew co rykiem głębokim
uderzał do głowy.
Słoń szeroki
z trąbą zadartą do góry.
Był nawet wybryk natury
w postaci pawia,
który sprawiał,
że czułam się brzydka.
Tylko tygrysa
nie spotkałam wcale,
ale… szukam wytrwale.
Ps. Czytających panów, proszę by się nie gniewali, pewnie w nich się jakiś tygrys czai :-)
Komentarze (91)
i prawie przewineło się całe ZOO
co tam tygrys lepiej mieć miłej w domu kociatko;)
pozdrawiam Dorotko:)