Paradoks (Schizma cz.1)
Wstrzymuję tę specjalną formę
Ale dzielę się i wybucham
Trzymam głowę w ciemności
Zapominając, ze to wszystko to tylko
test
Moje własne szare cienie
Uwięzione w martwym ciele
Siedem duchów upadku człowieka
W mojej głowie powoli umiera
Ich ciała gniją w nagiej duszy
Samo niszcząc się tworzą okruchy
Jutrzejszych nieskończonych dni
Ten ból znowu mi się śni
Teraz wiem, ze są rzeczy, których
Nie mogę odtworzyć
Szansa i nadzieja zginęły długo przedtem
Martwe wiszą w próżni myśli
Posadziłem drzewo smutku
I pielęgnuję je moim własnym bólem
Dopóki nie wyrosną fragmenty
Dni, które nazwę szczęściem
Zabierz mnie poza horyzont gwiazd
Abym mógł upaść jeszcze raz
Na ten brudny śmietnik
Ostatni raz mutuje znak
Nie ma nikogo, kto zna mój dom
Przemijanie sprawia, że czuję się
Poza rzeczywistością
Autsajder samego siebie
Konsumująca trawiąca
Drapieżna bestia
Co jeśli umrę?
Co jeśli umrę?
Czy polecę?
Czy będę...
Kiedyś mój własny?
Przekrocz
Przekrocz
Przekrocz
Zdobądź prawdę
Ta schizma w mojej głowie
Dzieli mnie aż do śmierci
Sprawia, że czuję się nie prawdziwy
Sprawia, że czuję się nie prawdziwy
Sprawia, że czuję się
Niestworzony
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.