Paradoksalne Szczęście...
Zapytałeś: Czy mnie kochasz?
Potem usłyszałam trzask drzwi
i ciszę... trwała długo...
nieśmiertelnie ogarnęła moje myśli.
Zapytałam: Dlaczego ja?
Jak możesz płakać skoro mnie nie znałeś?
Byłam Twoim ideałem! – BZDURA.
Chcę się wytłumaczyć, więc...
Zrozum...
armia moich wad skutecznie burzy
wyobrażenia,
pragnę byś nie marnował czasu.
A ja?
Niczym tchórz i egoistka nie chciałam znów
przeżywać bitew
i artylerią argumentów bronić się przed
serią ataków.
Paradoksalnie dałam Ci szczęście,
mogłabym rzec: Szczęście Kokury.
Komentarze (4)
Dałaś szczęście, szczęście odbierasz... Czy
sprawiedliwie? Cóż nie mnie oceniać ;)
Miałam na myśli, iż lepiej doprowadzić do małej
katastrofy (w Kokurze były to złe warunki pogodowe),
by komuś (nieświadomemu swojego szczęścia)
zaoszczędzić bólu i cierpienia, takiej prywatnej dużej
katastrofy.
Na nieświadome uniknięcie katastrofy - nie wiem, czy
nie jest już...za późno :)
Dajesz szczęście i zabierasz?
Zdecyduj się. Szkoda miłości denerwować.
Pozdrawiam.