partia szachowa
O moim nauczycielu fizyki, prof Wandzlau, mistrz nauk tajemnych i gry w szachy.
Poproszono kiedyś Wandzlaua o partię
szachową,
Ten się zali uśmiechnął, kwinął dwakroć
głową,
I tak rzecze: Widzę, że chęc zdobywców
serca wasze rusza
Tedy więc do starcia rwie się moja dusza
Wnet też rozpoczęto pojedynek nowy
Z jednej strony: waść Wandzlau, z drugiej -
siedmiu głowy
Arcymistrzów szachowych w wieku każdym
prawie
Pierwsze im ruchy płyną na zabawie
Śmieją się, mrugają, nie widzą obawy
Aż tu nagle padł laufr z króla bliskiej
obstawy
Trwoga ich schwyciła, lecz było za późno
Przepadł koń wespół z wieżą, rozstawione
próżno
Poty ich opadły, gdy do szacha doszło
Trzy piony z zaplecza śmierć szybką
poniosło
Próbowali ataku, na nic się to zdało
Ukorzyłą się ich dama, przed Wandzlaua
chwałą
Pyta jeden drugiego: Cóż czynić my mamy?
Wandzlau w odpowiedz damę puścił w tany
W jednej prawie turze padł laufr wespół z
koniem
Których to królowa pchnęła w śmierci
tonie
Z uśmiechem mistrz Wandzlau szach czyni
ponownie
I tylko przez grzeczność padła wieża
skromnie
Widząc to arcymistrze modlić się poczęli
Przepadła im w następstwie reszta pionów w
bieli
Jeden król tylko pozostał, sam jak księżyc
w nocy
Mędrcy znali prawdę: był w Wandzlaua
mocy
On tylko obejrzał taktyk swoich plony
Zaśmiał się i odszedł - był bowiem znużony
Komentarze (1)
czytam to i śmiac mi się chce bo przypominają mi się
wasze 'turnieje' szachowe z J.K. i M. .."Zaśmiał się i
odszedł - był bowiem znużony " -> dobre zakończenie