Pełnia księżyca ucieczki
ostatnie widzenie
kiedy zapadam w mrok
ujrzę cię dziś ostatni raz
nie powiem nikomu gdzie się wybieram
powiem tylko że:
pewną bitwe trzeba stoczyć mi
żeby sobą być, sobą być...
ostatni oddech kiedy stajesz się mną
ostatni szept którego nie dosięgasz
ostatni szept którego nie słyszysz
kiedy w tą noc ostatni raz mnie
zobaczysz
kiedy księżyc rzuci na nas czar
kiedy to ja choć przez chwile będe ważna
i wtedy pojmiesz że nie chcesz zostawić już
nigdy mnie samej
księżyca blask tobie zostawie
piękny bukiet słów porzuce na podłodze
szepne- tak to już... dobranoc...
pomyśle wtedy już tylko o sobie
teraz staje się o kolejną jesień starsza
troche bletsza i milcząca
z wierszem z mimozą zasuszoną do szuflady
mężczyzny któremu nie wystarczam
chce szlochać jak dziecko mieć tak proste i piękne marzenia chce upaść w czasie płaczu i już nigdy nie powstać do momentu gdzy ktoś właściwy chwyci mnie wreszcie za ręke...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.