Perfekcyjna Miłość.
Docta Ignorantia.
Zepchnij mnie ze słów Twoich
krawędzi !
W platynową przestrzeń,
gdzie ból w żyłach swędzi;
kwitnącą magnolią i
śmierdzącym pomarańczem
od stołu odpadły nogi,
za kurtyną tańczę;
swoich uczuć,
splugawionych pragnień
wiarę niemocą topię
w żarze nieustannym.
Żądzą mą jesteś
i miłości ścianą płaczu
uschnę,przybita do niej
wewnątrz więdnąc
z wierzchu płacząc.
Ocknie się sumienie
gnijące w rękach,
skomlące na niebie
- lament.
Wrócisz plując przeznaczeniem :
Jestem tutaj,zawsze będę
dla Ciebie wyzwoleniem
dla Nas równowagą.
Komentarze (2)
uczony/mądry w niewiedzy?:) któż z nas nie jest...:)
wiersz jest ciekawy, dramatyczny, ciekawie łączysz
słowa...chociaż 2 pierwsze wersy wydały mi się bardzo
znajome;) to wiersz mi się podoba:)
zwabił mnie tytuł. Pomyslałam nie ma perfekcyjnej
miłości, ale po przeczytaniu wiersza domyślam się, że
chodzi tu o perfekcję jednostronną , bezgranicznej
miłości mimo krzywd i ran... jest tu wielkie
przebaczenie... Z tego punktu widzenia... perfekcyjna
miłość... istnieje...