Piątego kwietnia roku 2004
Podniósłszy powiekę wylałem swój smutek,
szklana źrenica czytała Twe słowa
ponownie – rozumiem każdy Twój
zamysł,
Twe myśli, Twą duszę, Twego serca
marzenia.
Podniósłszy powiekę ujrzałem świat inny
- taki na zawsze w mych oczach zostanie;
świat, w którym tęsknię za Twoim głosem,
świat mi znajomy – gdzie sam jestem
jak palec.
Bo wiedzieć Ci trzeba, że przez tę
chwilę
w mym sercu zrodziła się nowa wiara;
To jedno spotkanie w pamięci wyryłem.
A dzisiaj końcem – Nadzieja
skonała.
Otwarłszy źrenicę zalaną łzami
nie mogłem dojść barwy innej od szarej.
Po cichu jak wcześniej w kącie ukryty
marzyłem, śniłem, wzdychałem, płakałem.
Podniósłszy powiekę spuchniętą i twardą
płaszcz czarnoksięski ponownie
przywdziałem;
w tamtej chwili, teraz i później...
zamknąwszy powiekę – wciąż Ciebie
kochałem...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.