Piątek 28 lipca
Gdy ból głowy cię męczy, Lekarz jest nieporęczny. Spacer długi wyleczy, Temu nikt nie zaprzeczy.
To był piątek 28 lipca
Gdzieś w oddali na polach warkot
kombajnów
się niesie. Pszeniczny kurz, może z
rzepaków
Nisko się ściele przy ziemi. Chmur muśliny
Chłodzących żar, cieszą spieczone
rośliny.
Jaskółcze szwadrony nad lustrzaną tonią
ogromnej wody, ze szczebiotem się gonią
I z pluskiem całują kręgi roztańczone,
Łowiąc pokarm z wody – wracają
zmęczone.
Obrys brzegów wody porośnięty lasem
Wyostrzył kontury, rtęcią błyska czasem.
Widoczny w oddali pasek horyzontu
Matowiał, posępniał, marsa przyciął z
frontu.
I gdy tak siedzę zbolały na ambonie,
Machając ku ptakom lecącym koło mnie,
Poczułem, że wreszcie coś się tu
zmieniło.
Głowa już nie boli, zdrowie powróciło.
Zmęczonym, ale nie kacem.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.