Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

"Piękny kraj", scenariusz

[odc. 1]

(1).
[Początkowe napisy, producenci, reżyser i t.p.
Obsada: odtwórcy ról głównych bohaterów - Janek, Danielle, Reni etc.
Tytuł filmu: "Piękny kraj", na podstawie powieści...]

1. PLENER - PROWANSJA (AUTOBUS, DROGA) - DZIEŃ
[Napis na dole ekranu - "Prowansja, 21 czerwca 2019 roku".]
[Janek ogląda przez szybę autobusu równinę rozpościerającą się po prawej i lewej stronie drogi. Jest zamyślony, ale co jakiś czas uśmiecha się do siedzącej naprzeciwko małej, może siedmioletniej dziewczynki, trochę z nią rozmawia. Jednak najbardziej fascynują go wiosenne, już właściwie letnie pejzaże Camargue, oświetlone pełnym, czerwcowym słońcem - do nich uśmiecha się coraz bardziej, jakby z tęsknotą i optymizmem. Widoki zza szyby są wspaniałe - zieleń, jeziora, flamingi, jakieś domostwa.]
[Koniec napisów ekranowych.]

2. PLENER - PROWANSJA (Saintes Maries de la Mer) - DZIEŃ
[Autobus zatrzymuje się na przystanku przy ulicy w prowansalskim miasteczku Saintes Maries de la Mer, przy "Krzyżu Camargue". Kilka osób wysiada, w tle słychać gwar i rozmowy po francusku, słowa podziękowania i pożegnania. Janek wychodzi także, nakłada plecak na plecy, macha ręką na odchodne do nieznajomej dziewczynki, rusza w kierunku przeciwnym do kierunku jazdy autobusu, który rusza dalej do następnego przystanku. Idzie energicznie i po kilku chwilach dociera do eleganckiego pensjonatu - rancza "Biały flaming" (taki napis jest nad wejściem).]

3. WNĘTRZE - RANCZO "BIAŁY FLAMING" - DZIEŃ
[Janek wchodzi do środka, gdzie w recepcji spotyka serdecznie uśmiechającą się do niego bardzo ładną dziewczynę, czarnowłosą recepcjonistkę, Danielle. Witają się, wymieniają kilka powitalnych słów po francusku (nie słychać dokładnie słów, wyczuwa się dobry nastrój między osobami, które się dobrze znają). Następnie Janek przechodzi przez recepcję i korytarz i wychodzi na obszerne patio.]

4. ATELIER - PATIO RANCZA "BIAŁY FLAMING" - DZIEŃ
[Janek wchodzi na patio z dużą ilością zieleni, kwiatów, drzew i/lub krzewów, rozgląda się. Na środku stoi właścicielka "Białego flaminga", Gabrielle, młoda kobieta ze śpiącym niemowlęciem na ręku. Janek zmierza do niej, ona już z daleka macha do niego ręką.]
GABRIELLE /GABI (około 30 lat)
-Ca va, Jean. Fajnie, że jesteś, przystojniaczku, stęskniliśmy się za tobą.
[Ściska Janka i całuje w policzek]
JANEK (24 lata)
-Ca va, Gabrielle, też tęskniłem. Widzę, że was tutaj przybyło.
Gabi
-Jasne, że nie próżnujemy z Theodorem. Poznaj ją, to nasza słodziutka Berni.
Janek
-Berni, czyli Bernadette?
Gabi
[Gabrielle kiwa głową i zaczyna opowiadać, wręcz paplać]
-Ma już dwa miesiące i lubi dużo spać, więc na razie się z tobą nie przywita. Ale na pewno znajdą się tutaj inne panie, które chętnie się z tobą przywitają, mój ty skarbeczku. O, pierwsza już nadchodzi.
Gabi
[Zwraca się do kogoś za plecami Janka i macha ręką]
-Reni, podejdź, przemiły kwiatuszku.
[Janek odwraca się i widzi niewysoką, smukłą i drobną, złotowłosą dziewczynę w ubraniu do konnej jazdy. Reni podchodzi i kiwa głową.]
Gabi
-Przepraszam, ale muszę iść do domu. Poznajcie się, to jest Jean, a to Reni.
[Gabi odchodzi ze swoim dzieckiem, podczas gdy Reni zdejmuje rękawiczki i wyciąga prawą rękę na powitanie]
RENI (25 lat)
-Ca va, Jean.
Janek
[Jest zaskoczony i bardzo onieśmielony, patrząc na swoją rozmówczynię]
-Ca va, Reni, miło mi ciebie poznać.
Reni
-Mam na imię Renate, a tutaj mówią na mnie Reni. Jestem z Hamburga, a ty?
Janek
-Studiuję w Marsylii i właśnie w tej chwili stamtąd przyjechałem, żeby popatrzeć na te moje ukochane jeziora i bagna Camargue i pooddychać tutejszym powietrzem.
[Janek i Reni rozmawiają przez kilka chwil, coraz częściej się uśmiechając do siebie, na koniec rozstają się.]

5. ATELIER - PATIO RANCZA "BIAŁY FLAMING" - DZIEŃ
[Poranek następnego dnia, na patio duży ruch i gwar - dorośli goście, dzieci, obsługa pensjonatu, konie. Janek stoi przy stajni rozmawiając z Gillem z personelu rancza. Nie słychać szczegółów rozmowy, a za chwilę podchodzi do nich Reni w ubraniu do konnej jazdy i po kolei wita się z obydwoma panami]
Reni
[Wykonuje kilkakrotnie ruch ręką, by poprawić swoje niesforne włosy, wciąż opadające na oczy lub na czoło. Obaj mężczyźni uśmiechają się do niej.]
-Gill, Gabi mówiła mi przed chwilą, że nie pojedziesz jednak ze mną dzisiaj...
GILL (około 50 lat)
-Przykro mi, kochanie, ale nie mogę. Mamy tylu gości, że nie da rady. Może ty, Jean, byś z nią się wybrał...?
Janek
-Jasne, że tak, bardzo chętnie pojadę z tobą, Reni. Nie znam tych mokradeł tak, jak Gill, ale na pewno damy sobie radę.
Reni
[Trochę zakłopotana, waha się, co odpowiedzieć.]
-Okey, pójdę jeszcze raz spytać Gabi, co o tym sądzi. Bardzo to miłe z twojej strony, Jean, i może to niezły pomysł.
[Uśmiecha się i odchodzi w kierunku wejścia do pensjonatu.]

6. PLENER - ŁĄKI I MOKRADŁA CAMARGUE - DZIEŃ
[Słoneczne przedpołudnie na mokradłach Camargue, słońce odbijające się od tafli spokojnego jeziora. Grupa flamingów brodzi w pewnej odległości od trawiastego i pełnego trzcin i krzewów brzegu, wzdłuż którego przesuwa się dwoje jeźdźców na białych kamargskich koniach, Reni a za nią Janek. Za chwilę zrównają się i jadą obok siebie, rozmawiając. Reni coraz częściej się uśmiecha]
Reni
-Znam trochę Polskę, byłam tam pięciokrotnie. Wrocław, Opole, Kraków, Krynica, Gdańsk, Sopot - tam byłam. Warszawy nie odwiedziłam, jeszcze nie miałam okazji ani propozycji.
Janek
-Zapraszam cię więc do Warszawy, nie ma problemu. Jadę tam w lipcu, więc możemy się tam spotkać.
Reni
-Dziękuję, ale raczej nie skorzystam. W lipcu wybieram się z Agnes do Norwegii, tam jest trochę chłodniej, więc odpoczniemy od wszelkich upałów, polskich i francuskich. Agnes to moja kochana siostrzyczka, młodsza o dwa lata.
[Przerywają na chwilę rozmowę, bo trzeba ostrożnie przejechać przez wąski odcinek twardej ścieżki wśród grząskiej grobli. Janek zrównuje się z Reni i kontynuują rozmowę.]
Reni
-Mówię ci to, bo w dzisiejszych czasach ludzie różnie sobie nieraz tłumaczą, gdy na ulicy czy w parku śmiejemy się do siebie jak dzieci, obejmujemy się i trzymamy za ręce, a z drugiej strony na pierwszy rzut oka wcale nie jesteśmy do siebie podobne.
Janek
-Nie ma jej tutaj z tobą?
Reni
-Nie, bo ona ma swoje sprawy i tylko czasami umawiamy się na jakieś wspólne wypady, jak ten do Skandynawii w lipcu. Tutaj też miała przyjechać, ale w końcu to odwołała, więc sama zostałam w pokoju. Jednak Agnes jest dla mnie najdroższą osobą, codziennie ze sobą rozmawiamy. Chociaż kilka słów, ale zawsze, bo jesteśmy prawie jak dwie nierozłączki, przynajmniej duchowo.
[Znowu przerywają na dłuższą chwilę rozmowę, bo trzeba przez kilkadziesiąt metrów jechać gęsiego.]
Janek
[Wyraźnie zapatrzony w Reni, teraz przyspiesza i znów jadą obok siebie.]
-Moja kochana siostrzyczka też ma na imię Agnes. Po polsku to Agnieszka. Jest starsza ode mnie o rok. Ma męża, byłem w zeszłym roku na ich ślubie. W tym roku urodziła swoje pierwsze dziecko, chłopczyka. Jak byłem na Wielkanoc na jego chrzcinach, to widziałem, jaki jest malutki. Taki maleńki, jak teraz Bernadetta, córeczka Gabi.
Reni
[Spogląda na Janka z lekkim ożywieniem i słabym uśmiechem]
-Wyczuwam w twoim głosie, że lubisz małe dzieci, na przykład to swojej siostry, prawda?
Janek
-Tak, to prawda. Mój starszy brat Robert też ma dzieci, dwoje. Lubiłem się z nimi spotykać, póki mieszkali w Marsylii. Bardzo pocieszna parka, każde z nich jest inne i każde na swój sposób oryginalne i niepowtarzalne, choć są przecież z tej samej matki i ojca.
[Reni nie odpowiada, odwraca twarz, wyraźnie zasmucona. Gdy ponownie zwraca się do Janka, próbuje się uśmiechać, ale na jej twarzy widać podsuszone wiatrem ślady łez; zbliżenie kamery na piękną twarz młodej kobiety kończy scenę.]

7. PLENER - ŁĄKI nad ETANG du FANGASSIER - DZIEŃ
[Napis: " Jezioro Fangassier"]
[Upalne popołudnie, delikatne powiewy wiatru. Janek siedzi, obok niego dwa białe konie spokojnie skubią trawę. Patrzy co jakiś czas w kierunku Reni, która w pewnej odległości kręci się wśród zielonej gęstwiny krzewów i wysokich traw. Raz pomachali do siebie ręką, a w pewnej chwili Janka zainteresowała grupa biało-różowych flamingów, które nagle poderwały się do lotu, a ich szerokie skrzydła obwiedzione czarnymi piórami uderzają warstwy gorącego powietrza.]
Janek
[Zaniepokojony tym, że dłuższy już czas nie widzi Reni wstaje i zaczyna jej szukać. Krzyczy jej imię.]
-Reni! Reni!
Janek
[Trwa to dłuższą chwilę, może kilka minut, gdy Janek wreszcie ją znajduje. Reni leży na boku, zwinięta w kłębek pośród trzcin i powojników, z prawą nogą wyciągniętą na ziemi, z twarzą schowaną w ramionach. Miejsce jest zacienione przez jakiś rozłożysty krzew, dość rzadki w tych okolicach, a toczek leży obok niej. Widzi, że drobnym ciałem kobiety wstrząsają jakby drgawki lub konwulsje. Dotyka ręką jej włosów.]
-Reni, kochanie, co ci jest?
Reni
[Patrzy na Janka swoimi wielkimi, błękitnymi oczami, pełnymi łez. Odpowiada wreszcie, choć z trudem.]
-Nic, Jean, nic.
Reni
[Po chwili.]
-Proszę, nie patrz się na mnie teraz. Odejdź, proszę, niedługo do ciebie przyjdę.

https://www.youtube.com/watch?v=mSclDd66CEk

Dodano: 2017-10-01 10:21:47
Ten wiersz przeczytano 3823 razy
Oddanych głosów: 14
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (25)

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Sławomir
Chciałbym wierzyć, że taki film kiedykolwiek
powstanie, ale chyba to płonne nadzieje. Dziękuję za
odwiedziny, czytanie i komentarze.
Serdecznie pozdrawiam.

Sławomir.Sad Sławomir.Sad

Chciałbym zobaczyć film na podstawie tego scenariusza.
Ale żaden film nie jest w sranie oddać głębi postaci,
które opisałeś.

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Krzychno
Karmarg
Waldi
Miło mi, że scenariusz się podoba. Ostatnio mało
piszę, bo obowiązki
zawodowe i rodzinne bardzo mocno ograniczają mi czas.
Dziękuję za odwiedziny, czytanie i komentarze.
Serdecznie pozdrawiam.

waldi1 waldi1

no i mamy już czytanie i będzie ciekawie ...
pozdrawiam Ciebie Krzysztofie ...

karmarg karmarg

wciągająca ciekawa historia - wiem pisałeś tą powieść
czytałam kilka odcinków -( nie wszystkie z braku
czasu)super scenariusz - gratuluję;-)
pozdrawiam

krzychno krzychno

No ja mogę zagrać choćby lokaja w tym pensjonacie
tylko by być:)

Pozdrawiam Januszu:)

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Amor
Cieszę się, że scenariusz się podoba. Chyba trochę
przesadziłeś, chwaląc mnie aż tak bardzo. To mój
pierwszy scenariusz, z pewnością nie napisałbyś
gorszego, jeślibyś miał jakiś fajny pomysł i
spróbował. Masz tak dużo fantazji, że na pewno to nie
byłby problem. Dziękuję za odwiedziny, czytanie i
komentarz. Serdecznie pozdrawiam.

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Marcepani
Cieszę się, że scenariusz się podoba. Mówiąc szczerze,
to mój pierwszy w życiu (oczywiście jeszcze daleko do
zakończenia). Dziękuję za odwiedziny, czytanie i
komentarz. Serdecznie pozdrawiam.

AMOR1988 AMOR1988

Przepiękne, miło było znów wrócić do Twojej
przepięknej powieści, teraz w takiej formie.
Twa powieść zasługuje na ekranizację i to mówię
całkiem serio.
Chciałem na beju publikować mój przed laty napisany
scenariusz do serialu, ale po Twoim arcydziele waham
się, pozdrawiam :)

marcepani marcepani

wciągnęło mnie, szybko się czyta.

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »