Pieśń małego dziecka
Do kolacji siądę sam z głupcem
Podam mu na tacy resztki tożsamości
Skrycie przetrzymywanej w sobie –
– Gość to wykwintny przecie
Zapalą dwie świece na starym świeczniku
A ja będę spoglądał na niego
Przez pryzmat sam nie wiem czego
Może z małym błyskiem strachu w lewym oku
Zaparzą mocną kawę z fusami na dnie
Zamieszają łyżką cukier rozpuszczając
I wchłoną z przybyszem cały jej aromat
Żeby rozluźnić dolne mięśnie sytuacji
Łyżki nie odłoży lecz w prawym ręku
Z gracją sobie daną ułoży żeby lepiej
wyszło
I zbliży się do mnie za blisko bliżej
I dotknie mnie delikatnie mocniej
Oczy przymknę żeby nie widzieć…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.