Piosenka duchów nocnych
Bez słów, bez patrzenia Wirowaliśmy bez pośpiechu(…) I odeszliśmy beznamiętni Lipiec, 2006
Prolog
I tylko twój obraz pozostał
Na dnie duszy mojej
Jeszcze czuję twój zapach
Czuję twój dotyk
Jak wtedy, gdy
Bez słów, bez patrzenia
Wirowaliśmy bez pośpiechu
Wtuleni w siebie i
Odeszliśmy beznamiętni
Nawet Cię nie znam
A jednak szukam,
Chodź Ciebie nie ma
Czuję twoją bliskość
Gdzieś w zamyśleniu
W nierealnym świecie
Właśnie tam jesteś
Piękna i wieczna
Czy mnie pamiętasz?
Czy o mnie myślisz…
Nawet mnie nie znasz
A czuję jakbym znał Cię
całą wieczność.
Wołam Ciebie, czy mnie słyszysz?
Wiem że jesteś blisko
Nasze dusze wtulone
Wirują bez pośpiechu
Bez słów
*
Tak dawno
Ciebie widziałem,
Już nawet nie pamiętam
Jak wyglądasz
Czuję pustkę
Niepokój i lęk
Że Cię już nie zobaczę
Nie dotknę
Zostaniesz w mojej duszy
Na dnie
Staniesz się zapomnieniem
Ale jest coś co powraca
Co sprawią abym pamiętał
Może tamta chwila?
Może to ty myślami wędrujesz
Mącąc spokój mojej duszy
Ale ja, ja jestem umarły
Dla ciebie, dla świata
Niszczę siebie od wewnątrz
i…
wyglądam ciebie
może Cię spotkam
może przyjdziesz
kocham cię
**
Tak blisko
A tak daleko
Czy wciąż tam jesteś?
Czy czekasz na mnie?
Jutro odjadę
Bądź dla mnie dzisiaj
Bądź moją muzą
Popatrz mi w oczy
Usłuchaj mego serca
Tej nocy
I chodź jutro światłą zgasnął
Nowy dzień rozwieje
Nocne duchy nasze
Bądź przy mnie blisko
Wtul się we mnie
Poczuj mój zapach
Usłysz mój oddech
Moje usta na twych ustach
Niech zamilknął
Mój dotyk niech zostanie
Wspomnieniem
Tej nocy
W księżycowych barwach świata
Noc okrywa dwoje kochanków
Splatając ich serca spalone
Wspomnieniem co nigdy nie zgaśnie
By spotkać się
Bez słów, bez patrzenia
Wirować bez pośpiechu
Wtuleni w siebie
Czekając na to co przyniesie
Nowy dzień.
***
Jesteś przy mnie
Czy pamiętasz?
I ten blask gdy oczy moje
Twe napotykają
Ta iluzja…
Czy w nas pozostanie
Czuję, że chcesz, lecz pozostajesz
W niebanalnym świetle nikniesz
Chodź pragniesz, w cieniu zostajesz
Pozostając w wiecznym śnie, aż znikniesz
Widzisz granicę, której nie potrafisz
Przekroczyć, uciekasz przede mną
Przed sobą, boisz się,
że pryśnie czar
Gdy pozostaniesz
Wielką ucieczką tłumaczysz sobie
Że niepoznanie chodź boli
To nie tak, jak rozstanie
Bez słów, beznamiętne
To pożegnanie
- odjeżdżasz, dlaczego?
…na nic wołanie
Bo pozostanę
****
A jednak potrafię,
Pośrednio-bezpośrenio,
Przerwać milczenie,
Odnaleźć Ciebie, odnaleźć siebie
Próbuję, szukam, błądzę
Jednak chcę
Chodź opanować rządze
Podsyca, potęguje, wzmacnia
Trwam w przeistoczeniu
W chwili, jednej
Jedynej, pięknej i wiecznej
Jak wtedy gdy
Bez słów, bez patrzenia
Wirowaliśmy bez pośpiechu
Wtuleni w siebie i
Odeszliśmy beznamiętni
Lecz czy ty chcesz
Ot, to pytanie
Odwiecznej walki
O miłość i kochanie
Jest i przeciwnik
Towarzysz od stołu
Akt pierwszy: Spotkanie
Brak tylko aktorów
Już w realnym świecie
Nadal pozostajesz
Taka sama, czy inna
W księżycowym blasku
Niech przy tobie zapomnę
Cały świat (…)
Akt I i ostatni…
Napisany życiem
To koniec
Zupełna pustka
Za oknem ciemność
Rozpościera swoją otchłań
Nie ma Cię
Odeszłaś
Już nie milczysz
Lecz zamilkłaś na zawsze
Zostawiłaś mnie
Zostałem sam
Pośrodku świata
zagubiony
pomiędzy życia dnem
a otchłanią snu
pomiędzy nieumarłych
wrzucony
co nie zaznają snu
ogniem śmiertelnych
spalony
bez serc, bez duszy, bez życia
zagubiony
gdzieś w granicach świata
szukam ucieczki
ucieczki od wspomnienia
od życia i śmierci
od zapomnienia
To taka gra
Z losu, z człowieka
Igraszka z życia
Gra w której
Możesz zyskać,
Bądź tracisz wszystko
Możesz przeżyć
Lub umrzeć
Z której nie ma wyjścia
Już nie patrzysz mi w oczy
Milczysz
Uderzasz o ścianę rękoma
Szukając ucieczki
Tłumisz moje słowa
Uciekasz
Beznamiętne to pożegnanie
Jakbym już je znał
Bez słów, bez patrzenia
Bez życia
Myślę że to nie ma sensu
Pozdrawiam
Pa
EPILOG
Na placu boju zostałem sam
Przegrany, pokonany, bezcielesny
Wpatrzony w lazurową toń
Pluskających owadów nocnych
duchów zamyślonych, nikłych
jak gdyby znikły,
nie czuję nic, zupełnie nic
tylko cisza trwa
po środku snu, pięknego snu
w mej duszy twoja gra
i oddech twój w oddechu mym
jak cichy szept pozostał
w bezsenną noc, w księżyca tle
wołają dusze, powstań!
Lecz słońca żar, odbiera mi
To wszystko, to co miałem
Zostałem sam, zupełnie sam
Bez tej, którą kochałem.
Tylko twój głos, jak cichy szept
W zranionym sercu łka
Nie czuję nic, zupełnie nic
Tylko cisza trwa…
Rozpoczęte gorącego lipca Ukończone deszczowego sierpnia 2006
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.