Płomienie
stos
Nadzieja nienawiścią spowita
Miłość do krzyża przybita
w mroku czeluści ludzkich
dusz
I podnoszą dłonie
ogień, krzyczą, ognia dajcie!
śmierci pale wypalajcie,
niech skona...
I wrzucona w czarne łono
gdzie Niebiańskie wrota płoną
milczy...
Palcie, ludzie, palcie całą!
Ja w przedziwnej mej udręce,
oddam się w Nadziei ręce
i do Boga modły wzniosę
waszych gróźb się nie ulęknę...
płomień stopy Jej dotyka,
Ona sama w ogniu dycha
gdzie przychodzi kres uczuciom...
ale Bóg rękami swymi
nie pozwala paść Nadziei
i Miłości
i nie szczędzi ogniu gwoździ...
bo i w piekle nawet wiedzą,
choć nikomu nie powiedzą,
że wśród Chrystusowskich uczuć
nie ma miejsca
na płomienie...
Komentarze (4)
Tak sobie wybiórczo czytałam wiersze na liście i chyba
przypadkowo odkryłam zdolnego poetę przyszłości.
Ciekawy temat i tym samym ładny wiersz .
bardzo piękny wiersz +
Rzadko kto ujmuje tak wiarę. Faktycznie...nie ma
płomieni, a wiara może wszystko. Podoba mi się.
Pozdrowienia.
jestem pod ogromnym wrażeniem...wiersz mnie po prostu
poraził swą formą....podoba mi się