Płomyk przyjaźni przeistoczyć w...
Płomyk przyjaźni przeistoczyć w żar
miłości...
Któż zna sposób na taką przemianę?
Z szczerego śmiechu przenieść się w stan
błogości...
Ale czy to czego pragnę dostanę?
Bo nie chcę płytkich spojrzeń i pustych
słów
Nie chcę godzin westchnień suchej
tęsknoty
Nie chcę lubieżnych pocałunków i dotyków
Nie chcę umrzeć z bezdechu sromoty
Pragnę za to spojrzeń pełnych miłości
I słów z nadmiarem czułości
Pragnę byś po prostu przy mnie był
Każdą kroplę łez z mej twarzy zmył
Pragnę delikatnego warg muskania
I wrażliwego mego ciała dotykania
Pragnę nie zażyć nigdy sromoty
I żeby Cię opuścić głupoty
Ale któż zna na taką przemianę sposób?
Płomyk przyjaźni przeistoczyć w żar
miłości...
Czy mam słuchać duszy mej głosów?
Czekać na miłość w samotności...
Gdy dusza duszy potrzebuje pokrewnej
I usta ust razem złączonych
Dłonie dłoni razem splecionych
Ja szukam przyjaciela...
Komentarze (1)
Nie wiem, czy to jest możliwe, ale wierzę, że wiara
czyni cuda ;). Ciekawy wiersz. Pozdrawiam serdecznie.