Po drugiej stronie...
Płaczę... żywym deszczem i rosą
Zimnym płomieniem pałam
Gdym sama w mojej przystani cichej
Zrzucam z siebie kamienny balast
Spoglądam w dal, gdzie nieba dłoń
Dotyka morza z matki czułością
W muszli zamykam garść moich trosk
I topię w głębinie morskiej
Chciałabym iść aż po widnokrąg
Nie patrząc wstecz dogonić jutro
Chciałabym... ale wiary brak
Zbyt słaba jestem ciałem i duszą
Nadzieja, miłość i ból powstały
By dnia następnego skruszeć jak skały
Wiatrem smagane zimnym i wodą
Przez czas jak szkło porysowane...
Komentarze (1)
Do wszystkiego nabieramy życiowego dystansu, a wtedy
łatwiej nam spojrzeć w swoje wnętrze i nauczyć sie żyć
ze samym sobą.