Po kres
Czasami tęsknota spłukuje łzami wyczekiwania chwile zwątpienia, które rozbijają się o brzeg ust spadając jako maleńkie kryształki nadziei, wiary i miłości - tak czystych jak owe łzy- wysychają w drodze zwanej trwaniem...
Błąkam się pośród czterech ścian
jak zgubione echo wszystkich dni
w chmurze wspomnień płynie żal
z dziurawych kieszeni tęsknot łzy
Ze ściany ciszy obraz moich snów
spojrzał na stłuczone lustro trosk
smutek z ran sączy dzień po dniu
tęsknotę którą ludzie życiem zwą
Zakradam się na palcach marzeń
w oknie pragnień widzę Eli twarz
jak płynie gwieździstym szlakiem
w księżycowym pyle moich trwań
Gdy od mego żalu aż do rozpaczy
sprawisz Boże żebym mądrzej żył
kiedy zdejmiesz samotności kraty
to pozwól mi w jej ramionach śnić
Spraw też aby na rozstajach dróg
nie zagubił się naszego życia sens
bym w sercu słuchał echa jej słów
daj jej popłynąć w mej miłości rejs
Pozwól z nią dojść do nieba bram
ufności i wiary darować mi chciej
chcę z ukochaną do końca trwać
razem tak aż po zapomnienia kres.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.