po nagrobka łaskę
Idę z wiatrem,idę z powietrzem zimnym,idę
szybciej przed siebie!
Z tęsknotą na ustach i w płonącym sercu.
Pędzę!Biegnę!Już nie rozminiemy się,już
razem zawsze,na pewno,
bo ja przecież Twym księciem,a Ty mą
królewną.
Kiedyś samotni,lub w inne zapatrzeni obrazy
spełnienia,
może dobre i piękne,a może nigdy,do bólu
,nie do uchwycenia.
Pytaliśmy Boga,czy to już ten szczyt
największy,albo dlaczego ja?
Kiedy obudzisz się Boże?Kiedy ocalisz mnie
przed rozbiciem serca wśród ostrych
skał?
Paliliśmy cały ziemski świat na stosie swej
nienawiści do losu,
i wciąż krzyczeli rozpaczą,gniewem,walcząc
ostatkiem sił o smak miłości.
Szukaliśmy tego samego,mijając się na
ulicach,może nawet potykając o siebie,
lecz niewidomi,patrząc w
przód,zagubieni,zabiegani w tej największej
potrzebie.
Inne dla nas były pragnienia,inne ich
obrazy,
ciągle z jakiegoś powodu nie nasze,nie
osiągalne.
I znów pytaliśmy Ciebie,dlaczego nie dasz
nam żyć?
Pragniemy tego,a Ty nie widzisz nic?
W niewierze w istnienie planu,w silnym jak
nasza samotność przekonaniu,
że nie ma przeznaczenia,tylko smutek i
łzy,
nie ma już Boga,to tylko teatr
dusz,niezabawny cyrk.
A Ty czekałeś w ciszy odmierzając czas na
wadze swej woli,
i nadszedł ten dzień,nadeszła odpowiedż.
Tym razem nie minęliśmy się,nie
potknęli,nie zagubili wzroku w przodach,
spojrzeli,podali sobie stęsknione,zimne
dłonie.
Wzburzyli serca tą czystą miłością,właśnie
tą!Taką wyśnioną!
O przeznaczenie!O losie!O Boże!
Już wiemy,czemu kazałeś nam mijać się i
odwracać wzrok,
tyle musieliśmy przeżyć,nauczyć się,by być
w gotowości na siebie,na ten piękny los.
Teraz już zawsze,do ostatniej modlitwy,do
nagrobka łaski,
do ostatniego zapalonego znicza,ostatniego
wieńca i łzy ostatniej.
Tu,na ziemi,a potem w kamiennych ogrodach
namacalnej nicości,
a w niebie przy płomieniu,rozmowie z
Bogiem.
Zawsze,bez czasu,on już nie spełnia swej
roli,
teraz tylko my!Zakochani w sobie!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.