Po nocy dzień
Po nocy dzień
Przejaśniło się niebo za horyzontem,
noc odeszła jak co dzień w siną dal, do
jutra...
Więc dlaczego nie umiem znowu cieszyć się
słońcem?
Jakby mi ktoś kawałek tego słońca
ukradł.
Niby jest dobrze. Przecież wiem, że
świeci.
Tylko we mnie chmura, co wszystko
przesłania
i, nie dosłyszę jego wiecznej pieśni.
A przecież życie moje jest z tego
śpiewania.
Czy czekać na wiatr, co przegoni chmurę?
Czy liczyć krople, jeśli spadnie
deszczem?
Czy uwięzioną radość wypuścić do góry,
by ogrzała serce przeniknięte
dreszczem?...
Chmura, to... chmura. Tylko. Przeminie.
Nie będę doń z armat strzelać bez końca.
Musi odlecieć w którejś godzinie,
bym znów mogła oddychać jasną pieśnią
słońca…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.