Z pochyloną głową...
Zabiłem Erato. Utopiłem ją w Coca Coli.
Ja wygnaniec Jej pałacu, płaczę.
Siedzę przy drodze i jęczę, że boli.
Gdzie te tłumy szare? Przyjdźcie!
Zapłacę!
Jak zbity pies wyję w rynsztoku.
Potrącony przez autobus pełen ludzi,
za którym w codzienność obłoku
ciągną się idealiści młodzi.
Czekam przebaczenia i łaski.
Odrzuciłem ideały dla Ciebie.
Depcze gratulacje, zagłuszam oklaski.
Niech przepadną, piórem je pogrzebie.
Tylko oddaj mi co moje, oddaj.
Słuch, abym słyszał serca bijące.
Wzrok, abym widział uczucia płynące.
Natchnienie, abym je podniecał, oddaj!
Komentarze (3)
Bardzo dobry wiersz Tak trzymaj Dobre pióro
Pozdrawiam
Minimalistyczny wiersz, sztuka nowoczesna. Co za urok
kiczu. Super, super wiersz choć smutny.
bardzo fajny wiersz, zrób cos z tym powtórzeniem Erato
i bedzie na prawdę cacy ;) - pozdrawiam :))